Z okazji rocznicy stanu wojennego jutro o godz. 14 nastąpi złożenie kwiatów przy tablicy poświęconej działaczom Solidarności internowanym w głogowskim Zakładzie Karnym.

 36. rocznica wprowadzenia stanu wojennego skłania do refleksji. Wielu głogowian, działaczy Solidarności wspomina tamten trudny czas, czas stanu wojennego. Jacek Zahorski w 1981 roku miał 17 lat. Wydarzenia z tamtych lat bardzo utkwiły mu w pamięci.

– Dwunastego grudnia 1981 roku w godzinach wieczornych obserwowałem jak przez Głogów przejeżdżała kolumna wozów wojskowych. Przeczuwałem, że nie zwiastuje to niczego dobrego. Rano następnego dnia moje obawy się potwierdziły, zamiast Teleranka słuchałem przemówienia Wojciecha Jaruzelskiego – szefa Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego – komunikującego ustanowienie Stanu Wojennego. Mimo, że miałem raptem 16 lat nie mogłem się z tym pogodzić. Bardzo młody wiek nie mógł być przeszkodą i postanowiłem, w miarę swoich możliwości, walczyć z systemem totalitarnym. Rozpocząłem kolportaż własnoręcznie sporządzanych ulotek i plakatów godzących w Wojskową Radę Ocalenia Narodowego (WRON) i system komunistyczny. Ze znajdującej się w zasobach IPN notatki funkcjonariuszy ORMO wynika, że na moich ulotkach i plakatach znajdowały się m.in. hasła: Proletariusze wszystkich krajów ja was bardzo przepraszam – podpisane Karol Marks, Precz z juntą, Wolność zwycięży. Działalność ta trwała około 4 tygodnie, a zakończona została nocnym najazdem SB na nasze mieszkanie. Wpadli około pierwszej, przetrzepali dokładnie mój pokój, ale jednocześnie nie zauważyli, że mój młodszy brat Piotr – wówczas trzynastolatek – pod pidżamą na ich oczach wynosił ulotki ze swojego pokoju do zsypu, a miał ich znacznie więcej niż ja sam, a w dodatku były tam ulotki przywożone z Politechniki Wrocławskiej przez naszego najstarszego brata Artura. Pamiętam słowa jednego z funkcjonariuszy SB, trzymającego w ręku ulotkę z karykaturą Stalina, skierowane do rodziców, cyt: “Jak syna wychowaliście”. Rodzice oczywiście zadeklarowali, że na każde wezwanie stawią się razem ze mną w siedzibie Służby Bezpieczeństwa, czym mnie uratowali przed zatrzymaniem. Przed większymi konsekwencjami uchronił mnie fakt, że wówczas nie miałem jeszcze ukończonych 17 lat – wspomina Jacek Zahorski.