fot. Marek Ropella

Bieg Morskiego Komandosa to zmagania, w których biorą udział ci, którzy przejdą nie byle jakie kwalifikacje. Na starcie w tym roku, 25 sierpnia stanęło 70 osób z ZG Rudna, oddziału KGHM Polsak Miedź S.A. Przeżyli katorżniczy wysiłek. Z dumą mogą mówić, że przeszli ogromną próbę sił.

Rok temu na Bieg Morskiego Komandosa do Gdyni pojechało 8 osób z  KGHM Polska Miedź, a dokładnie z kopalni Rudna, szczególnie zaś ci górnicy, którzy na co dzień związani są z ratownictwem górniczym. W tym roku bakcyla złapało dużo więcej osób, bo aż 70.

Śmiałkowie mieli obok siebie wielu kibiców i tych, którzy bieg przeżyli rok temu.  – Ten bieg to najlepsza forma nauki działania w zespole jakim jest zastęp ratowniczy. Osiągnięty wynik, uzyskana lokata mają drugorzędne znaczenie. Zespół zmaga się z ciężarem niesionej atrapy moździerza, z przeszkodami oraz z własnymi słabościami. Chyba każdy zawodnik na trasie ma takie chwile, kiedy chce to wszystko rzucić, zerwać numer startowy i przerwać bieg. Wtedy właśnie poznaje się siłę zespołu – kiedy koledzy zmotywują, odciążą na chwilę, pozwolą złapać oddech i człowiek nabiera pewności, że jednak chce ten bieg ukończyć. To jest bezcenne doświadczenie – mówi Jacek Gąsieniec, który bieg ukończył rok temu, a tym razem towarzyszył nowicjuszom.

Bieg Morskiego Komandosa to kilka kategorii: Hard1 i 2, Team, Sprint i Historyczny Hard. Wśród górniczych drużyn były np.:  Robert Walkowiak, Adrian Szpilewski, Jakub Plewko oraz Krzysztof Biliński. W kategorii TEAM na dystansie 21 km: Ariel Sworacki, Szymon Ziembikiewicz, Rafał Karmelita, Aleksander Kucharuk.

Bieg Morskiego Komandosa uznawany jest za najtrudniejszy w Polsce. Rasa prowadzi przez plażę, trzeba pokonać morze, przejść przez wzgórza przeprawić się przez potoki, błoto i całą masę utrudnień przygotowanych przez organizatorów biegu. Tu nie ma zmiłuj się. To prawdziwa walka o przetrwanie zmęczenia, własnych słabości, pokonanie charakteru niedowiarka, czy słabeusza. Zresztą dla takich nie ma tu miejsca. Specjalnie przygotowany tor przeszkód zwany katorgą, potrafi wykończyć najlepszych i najsilniejszych. Wygrywają ci, którzy mają hart ducha i nie bez znaczenia są tu też predyspozycje fizyczne. Trzeba być silnym i wysportowanym. Nie wszystkie nasze słabości da się pokonać działając w zespole.

Górnicy biorą udział w tym przedsięwzięciu bo spełniają znakomitą większość oczekiwanych przez organizatorów tego katorżniczego biegu predyspozycji. Samo pokonanie tego biegu już stanowi powód do dumy.

fot. Marek Ropella