Trzydzieści dwie osoby wzięły udział w czwartej edycji Międzyszkolnego Dyktanda Głogowskiego. Uczennica z SP 12 została Mistrzem Ortografii 2018 w kategorii szkoły podstawowe.
W sali PWSZ zasiadły 32 osoby, które postanowiły sprawdzić swoje umiejętności ortograficzne. Do wspólnego pisania tekstu dyktanda młodzież, rodziców oraz uczniów szkół podstawowych, szkół podstawowych z oddziałami gimnazjalnymi , szkół ponadgimnazjalnych oraz studentów PWSZ w Głogowie zaprosili organizatorzy dyrektorzy SP nr 3, Zespołu Szkół Ekonomicznych oraz Rektor PWSZ w Głogowie i Twórcy Głogowskiej Ścieżki Ortograficznej.
– Konkurs ma charakter otwarty i adresowany jest do uczniów na wszystkich etapach kształcenia, ich rodziców oraz studentów – mówi Wojciech Janisio, dyrektor ZSZE.
Głogowskimi Mistrzami Ortografii 2018 zostali w kategorii szkoły podstawowe – do klasy VI – Sandra z SP 12. W kategorii szkoły podstawowe i gimnazjum – Adrian Pacuszka – ZSO/Gimnazjum dwujęzyczne.
Kategoria szkoły ponadgimnazjlane – Charabin Klaudia – II LO. Kategoria rodzic – Patrycja Majewska. Kategoria student – Paulina Lisiecka – PWSZ w Głogowie. Mistrzem kaligrafii został – Mateusz Dasal – SP3/Gim2 – nagrodę ufundowała firma PEN.
Dyktando przebiegło pod patronatem Starosty Głogowskiego Jarosława Dudkowiaka, Prezydenta Miasta Głogowa Rafaela Rokaszewiczao i Rektor PWSZ dr Katarzyny Rusak, fundatorów piór/długopisów z grawerem “Głogowski Mistrz Ortografii 2018”. Wśród uczestników dyktanda zostały rozlosowane także trzy zaproszenia do Kina Cinema3DE . Mistrzowi kaligrafii nagrodę ufundowała firma PEN.
Autorami dyktanda byli: dr Jakub Rawski, Magdalena Hołub, mgr Wojciech Janisio i dr Alicja Ostrowska.
Treść tekstu, z którym zmierzyli się tegoroczni uczestnicy dyktanda. Urodzinowe porządki
Od wszech czasów irracjonalnie i permanentnie przydarza nam się rocznica urodzin. Nierzadko też te rządy czasu przysparzają nam kłopotów co niemiara. Byłem przerażony i w ogóle zażenowany pejzażem, który kłócił się z moim wyobrażeniem o harmonijnej imprezie. Bez wahania zaangażowałem rodzinę. Niczym bohaterscy żołnierze z wybrzeża skrzyknęliśmy się, by walczyć i odnieść zwycięstwo nad chaosem, panującym na co dzień w moim pokoju. Tę ogólną mobilizację i kłótnię przypieczętowała rodzinna konstytucja, o której można by rzec, że jej architektem została moja mama. Przekomarzając się z bliskimi, usłyszałem, że nawet wiewiórka w dobrze zaopatrzonej, w przeróżne specjały, dziupli, przez którą przeszła wichura, a nawet huragan, ma większy porządek niż ja. Poczułem się niby trędowaty, gdy w końcu, a jakże, skapitulowałem. Z powrotem, urzeczony wizją podziwu, żądny sukcesu, ponownie wziąłem się za niemalże przedświąteczne porządki. Otóż szczególnie skupiłem się na najniższych hebanowych półkach, na których stały porcelanowe karzełki z żonkilami w rękach. Najprostszym do posprzątania, bo najczystszym, miejscem w pokoju był stolik z bieżnikiem w kukułki, jaskółki i kszyki. Obok niego, niestety, iskrzyła się kałuża herbaty pokrzywowej, w której był miód z korzeniem imbiru. Nie od razu zauważyłem pojedynczy kawałek sczerstwiałej bułki, jak domniemam, rozważając wszystkie schematy, mogłem mieć z nią do czynienia w dżdżysty zmierzch. Nie zdradzając ogarniającej mnie fobii, instruowałem charakterną siostrę, jak posprzątać szufladę z przezroczystymi przegródkami, w których leżało wiele rozwarstwionych chusteczek po chorobie śluzówki, a także bandaży. W nowe miejsce, do garażu obok huśtawki, należałoby przerzucić też na pewno: krzyżówki, odpinane kołnierze i obrożę, którą mój pies Łobuz nosił na szyi niczym honorową odznakę. Późno dotarła do mnie prośba mamy, przyrządzającej obiad, o niechodzenie w tę i z powrotem po świeżo umytej podłodze. Zawtórował jej tato i postanowiłem na razie, na wirażu, niczym tchórz, zaopatrzony w narzędzia, z powrotem wrócić rześko do garażu. Przyrzekłem sobie ponownie, że na taką hecę nigdy się już nie zgodzę, chociaż wymagaliby tego ode mnie najlepsi spośród przyjaciół. Po powrocie do domu, jak urzeczony, wpatrywałem się w wyróżniający się teraz czystością pokój. Mój plan na urządzenie w nim urodzin wydawał się do tej pory mrzonką. Zwróciwszy się pytającym wzrokiem w stronę rodziców i siostry, zauważyłem, że mój entuzjazm pozostał nieodwzajemniony. Oni z doświadczenia już wiedzieli, abstrahując od mego zachwytu, że ten urodzinowy porządek to jedynie stan przejściowy.