Pompki z nogą przedszkolanki na plecach, zakaz zwiedzania podczas wyjazdu na wycieczkę, zakaz wychodzenia na spacery, szarpanie, krzyki, zaklejanie ust taśmą oraz przywiązywanie do krzesła to tylko niektóre kary stosowane przez panie w Zielonym Przedszkolu. Prokuratura wyjaśnia sprawę a rodzice pytają, dlaczego do tego doszło, gdzie był nadzór? 

Radni słuchali słów mamy niepełnosprawnego dziecka z oburzeniem i niedowierzeniem. Szokujące fakty przedstawione przez Annę Zdziechowicz wywołały szok u wszystkich obecnych na sesji RM. Ze względu na ich drastyczny charakter, mama niepełnosprawnego dziecka przedstawiła tylko niektóre z metod „wychowawczych” stosowanych w przedszkolu wobec dzieci niepełnosprawnych, które nie potrafiły się obronić, ani odpowiednio zareagować.

– Po naszych interwencjach w przedszkolu kuratorium oświaty przeprowadziło kontrolę. Panie wizytatorki wykonały ankietę wśród rodziców – mówi Anna Zdziechowicz. – Zawarte są w nich informacje o tym, co panie w przedszkolu mogły robić dzieciom. Przysiady w toalecie, robienie pompek z dociskiem, czyli pani stała nad dzieckiem kładła nogę na plecach i dociskała, aby dziecko mocniej wykonywało ćwiczenie to tylko niektóre z kar. Na wycieczkach dzieci zamiast zwiedzać, za karę siedziały w jakichś poczekalniach czy budynkach. Dzieci za to, że były niegrzeczne np. rozmawiały miały zakaz wychodzenia na spacery. Nie dostawały także posiłków. Na placu zabaw były krzyki i szarpania. Podczas posiłków córka pani dyrektor była faworyzowana. Dla niej przygotowywano specjalne posiłki, jadła np. frytki, nie jadła tego co inne przedszkolaczki. To są dla nas straszne sytuacje- powiedziała mama Kuby.

Dzieci z Zielone Przedszkole po ujawnieniu przez rodziców tych drastycznych faktów z dnia na dzień zostały pozbawione miejsca w przedszkolu. Z rodzicami rozwiązano umowę chociaż jak zapewnia mama Kuby w dokumentach z którymi wcześniej się zapoznała , statut czy umowa, nie było takiego zapisu.

Na zakończenie wypowiedzi mama Kuby zapytała władze miasta, co zrobiły dla dzieci i rodziców z wyrzuconego przedszkola. Zarzuciła, że władze miasta nie wykazały zainteresowania sytuacją dzieci i rodzin.

– Wspierał pan panie prezydencie protest osób niepełnosprawnych w Warszawie. A co pan tak naprawdę zrobił dla nas, dla rodziców z wyrzuconej grupy? W jaki sposób wsparł pan nas i nasze dzieci? Jak Pan wsparł mnie i moje dziecko? – mówiła Anna Zdziechowicz.

Prezydent Rafael Rokaszewicz zapewnił, że los dzieci i rodziców jest dla władz miasta bardzo ważny. Twierdził, że rodzice ani dzieci nie zostali zostawieni sami sobie w tych trudnych dniach. Podkreślił jednak, że miasto ma niewielki wpływ na funkcjonowanie prywatnego przedszkola, czy innej placówki w zakresie edukacyjnym, jedynie finansowym w związku z przekazywaniem dotacji. Niezwłocznie po uzyskaniu wiedzy na temat sytuacji w przedszkolu przygotowano miejsca dla dzieci w miejskich placówkach. Jednak w związku z dobrą wolą dyrekcji przedszkola Słoneczko, które przygarnęło większość dzieci, oferta miasta nie została wykorzystana.

– W marcu dowiedzieliśmy się, że grupa 6-7-latków została rozwiązana. Jeszcze tego samego dnia przystąpiliśmy do działań zmierzających do zapewnienia dzieciom miejsc w naszych przedszkolach– mówi Rafael Rokaszewicz, Prezydent Miasta Głogowa. – Przygotowaliśmy ofertę dla dzieci w przedszkolach publicznych i niepublicznych. Panie prowadzące przedszkole Słoneczko zaproponowały, że mogą przyjąć grupę dzieci. Nasza oferta wciąż była aktualna. I tak ostatecznie 16. dzieci trafiło do Słoneczka, 5. do innego przedszkola, jedno dziecko do naszego ośrodka MORiUS . Podjąłem decyzję o kolejnej kontroli finansowej w przedszkolu. Swoją kontrole zlecił także kurator oświaty Kontrola kuratora oświaty dot. nadzoru pedagogicznego. Nasza kontrola dotyczyła finansów, tego co możemy kontrolować. Wykazała ona pewne nieprawidłowości. Parzę rzeczy udało się naprawić. Uważam jednak, że . przepisy prawa jeżeli chodzi o prowadzenie przedszkoli są niesprawiedliwe. Nakładają na gminy bardzo silny obowiązek przestrzegania przepisów. W przypadku przedszkoli niepublicznych przepisy prawa nie egzekwują tego i tu się biorą największe problemu. Tu jest pole do popisu dla parlamentarzystów, aby mienić te przepisy. Aby na równi traktować podmioty publiczne i niepubliczne. Aby samorządy mogły szybciej zareagować i działać. Obarcza się nas winą za nieprawidłowe działania. Mamy jednak często uwiązane ręce i nie możemy zadziałać.

Jak zapewnił prezydent przedszkole zostało sprzedane wcześniejszemu dzierżawcy w oparciu o uchwałę RM, która zezwalała na zbycie w formie bez przetargu i na raty. Sprawą rodziców i dzieci z Zielonego Przedszkola oraz formą sprzedaży placówki zainteresował się także poseł Sylwester Chruszcz, który na sesji absolutoryjnej zadał kilka pytań prezydentowi dot. funkcjonowania przedszkola, sprzedaży i opieki jaką miasto otoczyło dzieci niepełnosprawne i rodziny, gdy rozwiązano umowę w Zielonym Przedszkolu. Zapytał także skąd tak duże, 2,5 mln zł dotacja na przedszkole i tak skandalicznie niska cena sprzedaży budynku. Odpowiedzi na zadane pytania udzielone zostaną pisemnie.

Sprawą głogowskiego niepublicznego przedszkola, znęcaniem się przed opiekunkę nad dziećmi niepełnosprawnymi zajęła się prokuratura.